fanaberia

No i mamy czerwiec! To taki dziwny miesiąc... Jakby wyrwany z kalendarza wspomnień. Jedyne wydarzenie, które z owym miesiącem mi się kojarzy, to rozdanie świadectw i rozpoczęcie błogiego wakacyjnego czasu. Reszta? Jakby wymazana z życiorysu.
Czeka mnie teraz harówa o jak najlepsze stopnie - poprawianie, zaliczanie. Coś, czego nie cierpię całym swoim, ledwo trzymającym się w jednym kawałku, sercem. Ale cóż, mam ochotę sobie udowodnić, że chcieć to móc. Chociaż w tej jednej kwestii. Ot co, ostatnio taka moja fanaberia! Muszę dać z siebie wszystko, abym później mogła cieszyć się w pełni upragnionymi wakacjami. Gdyby nie to, że zawiesiłam wysoko poprzeczkę samej sobie, byłoby mi wszystko jedno, co za cyfry wpisywane są na moim świadectwie. I tak nie zamierzam uczestniczyć w tym całym wyścigu szczurów! Mam swoje sprawy, znacznie ważniejsze od średniej ocen.
Ale jedno wiem na pewno. Najchętniej wróciłabym w majowe Bieszczady, zapominając o wszystkim, co przeze mnie znienawidzone i niechciane. Póki co, czeka mnie klasowa wycieczka do Kotliny Kłodzkiej. Mam przeczucie, że może to być wyjazd, niosący za sobą mnóstwo ciekawych wydarzeń. Zrobię masę zdjęć i będę śmiała się, aż braknie mi sił.
A niech ktoś tylko spróbuje pokrzyżować mi plany...

Komentarze