Na karuzeli życia zostałam matką chrzęstną

Na wstępie chciałabym Wam serdecznie podziękować za aktywność w komentarzach pod ostatnimi postami. Chętnie odwiedzam Wasze blogi, uczciwie je czytam i dzięki temu pozbyłam się obaw, które niegdyś wyrażałam tutaj pisząc o blogosferze. Może zmieniła ona nieco formę, ale wciąż ma się całkiem nieźle i, co najbardziej pokrzepiające, stwarza kreatywną przestrzeń do interakcji.
Mogłabym się oczywiście upierać, że blog to przede wszystkim miejsce rozwoju dla jego autora, ale nic nie zmieni faktu, że świadomość posiadania czytelnika jest motywująca. A myśl, że moje słowa będą stanowić część Waszego dnia, zapiszą się w Waszej pamięci lub wywrą na Was wpływ, wprawia mnie w poczucie gotowości do kontynuowania pisania, z poczuciem odpowiedzialności. Dla mnie blog to fala przenosząca się do kolejnych ośrodków i wywołująca efekt w każdym z nich. Tutaj – ja jestem jej źródłem, Wy ją wzmacniacie i przekazujecie dalej. Dziękuję, że jesteście!
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o kilku wydarzeniach. Niech będzie to taka aktualizacja statusu w portalu Życie. Po prostu.


1. Katowice. 5 grudnia. Jeden z najwspanialszych koncertów w moim życiu (musicie uwierzyć mi na słowo, w życiu trochę tego typu wydarzeń udało mi się zaliczyć!). Aga Zaryan, jej fantastyczne frazowanie i wspaniali muzycy. No i… Jacob Collier. Człowiek, który „każdym porem oddycha muzyką”. 


Nie sposób znaleźć odpowiednie słowa, by opisać jego umiejętności, twórczość, sceniczną osobowość. Nawet nie będę próbowała podjąć się tego zadania. Po prostu sprawdźcie, zobaczcie, posłuchajcie. P. udokumentował cząstkę tego widowiska.


To był piękny wieczór. Spełnienie naszych marzeń.



2. W końcu, po miesiącach zwlekania i namawiania mojego życiowego towarzysza, udaliśmy się do kina. Wybór padł na nowego Allena, czyli film „Wonder Wheel”, co w niewdzięcznym polskim tłumaczeniu brzmi „Na Karuzeli Życia”. Ewentualnie, jak to mój P. rzekł przy odbieraniu rezerwacji biletów, „coś tam z karuzelą”. Moja recenzja? Jest to pokaz umiejętności aktorskich Kate Winslet, z pięknie ogranym światłem i kolorystyką, który utwierdza w przekonaniu, że Justin Timberlake znacznie lepiej radzi sobie jako muzyk niż aktor, przynajmniej w tym obrazie filmowym. Warto zobaczyć. Dla Kate Winslet. Najlepiej w kinie. Odtworzenie filmu w warunkach domowych grozi przerwaniem seansu.


3. Zostałam matką chrzestną. Choć kiedy usiłowałam się tym przechwalać w wysyłanych wiadomościach, autokorekta uparcie twierdziła, że jednak „chrzęstną”. Nie da się ukryć studiowania medycznego kierunku… Lecz chociaż teraz swobodnie żartuję, tę przydzieloną mi rolę potraktowałam całkowicie poważnie a czas przygotowania do niej poświęciłam autorefleksji i była to pouczająca przygoda.
Dlaczego o tym piszę? Nie dlatego, że chcę Was prosić o datki, bo podobno nie powinnam się cieszyć przez wzgląd na to, że wypadałoby już zacząć zbierać środki na roczek i komunię. Nie dlatego, że nigdy wcześniej nie pomyślałabym, iż będę mogła kiedykolwiek tę funkcję pełnić, z uwagi na bycie częścią rodziny mało licznej i dość wybrakowanej. Piszę dlatego, iż uważam, że poszukiwanie jest okej. I chciałabym, żeby jak najwięcej osób myślało w ten sposób.
 Z kościołem czy religią nieustannie schodzimy się i rozchodzimy, taki z tego melodramat. Tak, to fakt - łatwiej wypowiadać się na dany temat, będąc zakorzenionym w idei, mając określone poglądy. Pewnie dlatego jest tak, że jeśli już czytamy czy słuchamy czyjejś wypowiedzi, należy ona albo do zagorzałego wierzącego, albo równie zagorzałego ateisty. Bycie gdzieś pomiędzy się nie sprzedaje. A ja jestem właśnie w „pomiędzy” i jestem przekonana, że wielu z Was również. Zresztą, odbywa się to nie tylko w ramach wiary. W najbardziej ogólnym rozumieniu podobnie jest z podejmowaniem jakichkolwiek wyborów.
Na kanwie doświadczeń, u każdego innych - niepowtarzalnych, nie zawsze da się wznieść stabilną konstrukcję złożoną z niezmiennych wartości. I w tej trudności poukładania sobie myśli w, może nieco chwiejną, ale unikatową całość, tkwi całe nasze bogactwo. 
Kończąc tę myśl, która niespodziewanie przybrała wręcz teologiczny ton - zdaję sobie sprawę, że zamykanie siebie w określonych ramach jest łatwiejsze do przyjęcia, przetworzenia, zapamiętania i wygląda ładniej w opisie autora książki czy bloga. Ale blog, który właśnie czystasz, istnieje po części po to, by pokazać ułomności, będące przecież codziennością każdego z nas. Prezentuję je na sobie, czyli modelu, z którym zmuszona jestem przetrwać całe życie, który wciąż poznaję, na którym mogę, a wręcz powinnam eksperymentować i w trakcie tego procesu popełniać błędy.

Czy chcielibyście czytać więcej takich postów tutaj? Proste inspiracje płynące z codzienności. Codzienność punktem wyjścia do refleksji. Co Wy na to?

Komentarze

  1. Na prawdę dobry post. Gratuluję zostania matką chrzęstną ! :-) Lubię bardzo kiedy piszesz o takiej właśnie swojej codzienności.
    Wspomniałaś też o nowym filmie Allena i chyba się na niego wybiorę ;-)
    Ps. Tak na koniec może w następnym poście napiszesz coś o ty jak tam u Bemola ( z tego, że się odnalazł też się bardzo cieszę ) i o swoich studiach ? Chętnie o tym poczytam.
    Pozdrawiam i dziękuję za możliwość bycia przez chwilę w twojej codzienności :-)
    Fanka !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Cieszę się, że Ci się podoba :). Jeśli lubisz Allena to myślę, że warto wzbogacić listę obejrzanych filmów o ten wspomniany w notce.
      Chętnie napiszę o kotach, o studiach również. Czy są jakieś aspekty, które szczególnie chciałabyś, bym poruszyła?
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. To ja dziękuję ❤
      Powiem tak, nie jestem fanką Allena, ale lubię Kate Winslet więc myślę,że dam szansę temu filmowi.
      Może nie tylko o Bemolku, ale o całej kociej rodzinie :-)
      Nie orientuje się w studiach bo sama nie studiuje, ale może o tym co budzi postrach u każdego czyli sesji i tak ogólnie jakbyś nakreśliła jak wygląda studiowanie 🤔

      Usuń
  2. Gratulacje! To wspaniałe uczucie! :)
    Pozdrawiam, Tak Po Prostu BLOG :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z racji, że jest święto kina zastanawiamy się właśnie ze współlokatorką, na jaki film się wybrać. Może właśnie na Allena? Choć ja nie do końca przepadam za jego wytworami, ale jesteś kolejną osobą, która pisze o świetnej roli Kate Winslet. Więc może warto się przełamać?
    Świetny wpis, przyjemnie się go czytało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatecznie myślę, że warto, tym bardziej przy okazji promocji! Historia jest ciekawa, Winslet wpaniała i przesłanie - dobitnie adekwatne względem rzeczywistości, skłaniające do refleksji.
      Dziękuję! :)

      Usuń
  4. Zaintrygowałaś mnie wyrażeniem obaw o blogosferze ;) muszę poszukać tego posta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Służę pomocą! http://marykowalczyk.blogspot.com/2017/09/im-little-bit-of-everything.html

      Usuń
  5. Super ! Matką chrzestną jeszcze ale na pewno ma to zalety i wady:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po latach będę w stanie je tutaj wypisać, na razie ma to same zalety! ;)

      Usuń
  6. Hej, odpowiadając na Twoje pytanie, krem siarkowa moc bardzo mocno matuje, czyli też wysusza, dlatego używam go tylko na dzień, a w nocy baaardzo mocno nawilżam twarz. Poza tym całkiem też lubię tonik z tej serii, ale w moim przypadku nie było możliwości, żeby rano użyć tego toniku a następnie kremu, bo to też zbyt mocno wysuszało. Ale ogólnie naprawdę polecam ten krem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak nie jest dla mnie... Dziękuję za odpowiedź :)

      Usuń
  7. Ja tam lubię takie wpisy :) Przyjemnie się je czyta. Jestem ciekawa tego filmu, trzeba nadrobić zaległość.

    OdpowiedzUsuń
  8. oj dawno na koncercie żadnym nie byłam:( a to tyle fajnych pozytywnych emocji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! Takie wydarzenia napędzają do działania, polecam się gdzieś wybrać :)

      Usuń
  9. Lubię czytać takie wpisy :D Mimo tego, ze jestem już tyle lat po bierzmowaniu jeszcze nikt nie poprosił mnie o zostanie chrzestną - mam albo dużo starsze kuzynostwo, albo dużo młodsze - więc pewnie poczekam jeszcze kilka lat :P Na koncercie już dawno nie byłam - ostatnio chciałam kupić bilety, ale wyprzedały się z prędkością światła :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję dużych sukcesów oby tak dalej.Może wzajemna obserwacja >?
    Zapraszam na nowy post<3 oraz
    Instagram.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie spotkało to wczoraj! Jestem meeeega zestresowana! Trzymam kciuki za nas obie! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję zostania matką chrzestną :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz