Bilans

pięć perfidnie bolesnych spotkań ze śniegiem w najświeższej postaci
sześć mijających mnie, złośliwie szczęśliwych, zakochanych na zabój par
setki ludzi w centrum świątecznej gorączki
jedna para moich przerażonych oczu

Dziś Wigilia. Dobrze, jest już po północy - wczoraj była Wigilia. Żeby poczuć świąteczną atmosferę, zabrakło mi jedynie kilku samotnie spędzonych godzin. Godzin z ciszą, wspomnieniami i cieniem mojej dłoni na ścianie. Mówi się trudno - może tak właśnie być musiało. Może musiałam utracić tę magię na jeden rok zaledwie, aby później powróciła ze zdwojoną siłą. Może. A jeśli odeszła bezpowrotnie? Żałoba po niej będzie trwała wiecznie. Czas się pogodzić z utratami. Witajcie, ckliwe pożegnania. Coś odchodzi, lecz nadchodzi coś nowego. Chcę być wysublimowanym smakoszem. Próbować chcę wszystkiego, polecając przy tym tylko to, co naprawdę jest tego warte.
Nie minie długi czas, a para moich smutnych oczu zacznie wylewać łzy tęsknoty. Ukołysz więc moją tęsknotę. Wystarczy tylko jedna sekunda Twojej obecności, nie więcej. Nie potrzeba mi wiele - posłusznie uciszam swoje przekraczające granice moralności wyobrażenia. To bardzo przydatna umiejętność, przynajmniej nie jestem spragniona tego, czego nigdy nie będę miała okazji posiąść.Wszystko jest w porządku, znam granice. Choć w istocie, chętnie bym je przekroczyła... Dosłownie.
Muszę wyglądać doprawdy żałośnie, oglądając brytyjskie seriale, kiedy siedzę po turecku z naburmuszoną miną, trzymając miskę płatków zalanych zimnym mlekiem, podczas gdy mój znajomy ma prawo oddychać zapachem tętniącego życiem Londynu. W tym momencie odzywa się we mnie wybitnie chamska zazdrość, która, z drugiej strony, budzi we mnie chęci do działania. Bo ja zjawię się kiedyś w Wielkiej Brytanii, chociażbym miała dolecieć tam na własnoręcznie skonstruowanych przeze mnie skrzydłach.


 Słyszysz jak wołam:
„Chodź musisz tu przyjść!”
Exodus zmierza ląd,
Musisz tu przyjść!
Szeleszczą liście,
Musisz tu przyjść!
Porzuć miasto i chodź,
Musisz tu przyjść! 


Komentarze