Nic nie przeżyła, ale przemarzyła

Czwartkowy deszcz wyzwolił we mnie głęboko skrywane emocje. Łzy były ich symbolem. Całe szczęście, że straciły się gdzieś wśród, spływających po mej twarzy, kropel deszczu. Czułam się tak, jakby to świat dostosował się do deszczowej aury w zakamarkach mojej tęsknoty. Tęsknoty za czymś, czego tak naprawdę nigdy nie dotknęłam, nie posmakowałam ani odrobinę. Nikt o tym nie słyszał. To tylko moja chora wyobraźnia wyrysowała całkiem wyraźny obraz chwil, które w istocie nigdy nie miały miejsca.
Nie chcę, aby ktokolwiek odważył się powiedzieć kiedyś: Nic nie przeżyła, ale przemarzyła. A na chwilę obecną mogłabym zostać adresatem takich oskarżeń.
To wybrzmiewające nieustannie wołanie o pomoc. Zdanie ciągle odbijające się echem w mojej głowie: 
Nic się nie zdarzyło.
Niespełnione nadzieje. Miał przecież tam być, zjawić się chociaż na chwilę. Usiąść kilka ławek bliżej zaledwie. Nic się nie zdarzyło. Zdarzyć się nie mogło. Całe nastawienie, ustabilizowanie bijącego jakoś szybciej serca... Wszystko na nic, bo... Nic się nie zdarzyło. I pewnie się nie zdarzy.

 

Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, staję się coraz bardziej potulna i jakby mniej uparta. Może zanika we mnie wiara w rzeczy niemożliwe, toteż posłusznie staram się pogodzić z monotonną rzeczywistością, w której cuda zdarzają się wyłącznie dzięki godzinnym modlitwom lub najnowszym wynalazkom technologii. Każdy ma swoje własne spojrzenie na cuda. Niektórzy nazwą cudem uzdrowienie, niektórzy zaś - chińskiego robota, który wyposażony jest w niemalże ludzkie umiejętności. A ja... Codziennie stykam się z cudem. Muzyka to cud w najprawdziwszej postaci. A jej twórcy - cudotwórcy, rzecz oczywista.
Deszcz nie ustawał. Może w deszczu się rozpuściłam, może z deszczem się zlałam. Może deszcz zmył ze mnie wszystkie kolory - pogrążona byłam w szarości, idealnie dopasowana do krajobrazu. Niby po staremu, ot co, całkiem zwyczajna droga do domu. Co prawda skręciłam w inną uliczkę, wbrew swoim przyzwyczajeniom, ale poza tym wszystko wydawało się być w porządku. Choć gdyby miasto nagle zwiększyło się dwukrotnie, zapewne umknęłoby to mojej uwadze. Szłam w jednostajnym tempie, oddychając prawie spokojnie. Nie myśląc o niczym. Widząc - ale jakby nie patrząc, słysząc - ale jakby nie słuchając... Byłam. Ale jakby mnie nie było.

Komentarze

  1. Mary... Zwariowałaś. Przykro mi. ;)

    Witam w świecie obłąkanych marzycieli, którzy tęsknią za czymś, czego nie było i za czymś, na co mają nadzieję, że się wydarzy. W tym świecie jest lepiej, bo to my go tworzymy na fundamencie " zdrowego " świata...

    Czyli generalnie - nie trać siebie. Żyj pełnią tego, co masz w sobie... Bo tylko to jest Twoje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój styl pisania, jest... ujmujący? Jest w nim coś takiego, co sprawia, że przenoszę w inną sytuację, nawet nie wiem jak to opisać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz