martwa



Co byłoby, gdybym umarła? Po prostu odeszłabym, raz tylko, bo więcej nie mogę. Jak wrześniowy liść, zżółkła i wyschnięta, opadłabym całkiem zwyczajnie. Pozostałby po mnie tylko cichy szelest.
I pustka. Jak gdybym nigdy nie istniała. Tak byłoby tutaj, bo... Tutaj nie ważne jest to kim jesteś, a to, jakim cię czynią. Gdybym odeszła, wszyscy byliby źli. Ich usta układałyby się w najbardziej grymaśnym grymasie znanym ludzkości, a czoło marszczyłoby się jak tylko marszczyć może się czoło. Unieśliby brwi w tej nieokiełznanej złości i krzyknęliby na znak buntu. Nie wiem, czy ktoś by zapłakał.
Dlaczego ogarnęłaby ich złość? Z zazdrości. Oni o wolność muszą walczyć, ja miałabym ją na własność.
Tam, gdzieś w nieznanej nikomu pozaziemskiej wędrówce, będę pozostawiona sama sobie. Poczuję błogość, pewnie coś w rodzaju niekontrolowanego spadania w nieograniczoną przestrzeń. Oddychać będę miarowo, odpłynę w otchłań z wewnętrznym spokojem. Rozkołyszę zmysły. Moim ciałem zawładnie cisza. Najpiękniejsza ze znanych mi muz.

Co byłoby, gdybym umarła? Nagle i niepotrzebnie, tak jak Ty.
Co byłoby, gdybym umarła...

Komentarze