Tonę

Czekałam wtedy na Ciebie. Chwilę, moment zaledwie, odwracając się plecami do schodów, z których miałeś schodzić za kilka minut. Nie wiem dlaczego - nie mogłam się doczekać, to jasne, ale wciąż wydawało mi się to wszystko snem, nie jawą. We śnie byłabym pierwsza przy Twoich drzwiach, w Twoich ramionach pierwsza, ale nie mogę, bo jednak naprawdę to wszystko ma miejsce, a tutaj boję się czasem, wstydzę.
Przytulam Cię na powitanie, Ty mnie może też. Zauważyłeś nowy kolor moich włosów, mimo świata tonącego w wieczorze. Ciemniejsze są moje włosy, choć myśli jaśnieją mi w ostatnim czasie. Perfumy. Nie mogę uśmiechać się zbyt znacząco - idziesz obok, a ja wciąż Cię czuję. Ktoś, co kochał mnie i kocha (nie byłeś to Ty), powiedział mi kiedyś, że pachnę i że czuje to, gdy zawieje wiatr. Myślałam, że to bujda, mit, słowa służące wyłącznie temu, by zwrócić na siebie uwagę. Ale teraz ja Cię czułam, tak dotkliwie, jakby Twój zapach otoczył i mnie. Szliśmy, mogę już powiedzieć: jak zawsze. W miejscach bywamy, w których zazwyczaj włóczyłam się samotnie. Myślenie moje niedawne: gdybym otworzyła mapę miasta, rozpiętość palców wskazywałaby, że bliższa Ci jestem choć o kilka metrów. A teraz odkrywamy nowe miejsca, a te dawne nabierają nowego znaczenia. Oboje możemy powiedzieć "prowadź", bo znamy się już na tyle, by sobie zaufać.

Mistrzostwo świata.

Komentarze