Elektroradiologia - po sesji, bez presji

Jako student po zakończonej sesji, wróciłam do domu rodzinnego. Po tygodniu, który poświęciłam trzem ostatnim egzaminom i przygotowaniu się go nich, czułam się jak kret wychodzący na powierzchnię lub programista odsłaniający rolety w swojej pracowni, taki z ewidentnym niedoborem witaminy D3. Trochę nieswojo.
Mam pewność, że wszystkie egzaminy udało mi się zdać i nie targają mną emocje frustracji czy nadmiernej ekscytacji, więc uznaję ten moment za właściwy do opowiedzenia Wam o moich studiach – o elektroradiologii. I w tym miejscu za stosowne wydaje mi się wymienienie kilku wariantów reakcji, z którymi spotykam się, gdy wymawiam nazwę kierunku, informując o nim zainteresowane osoby:

- Elektro… Co?
- A, elektrokardiologia!
- Współczuję.
- Elektro? Aha, radiologia! Bo już myślałam, że to coś męskiego!
- Podziwiam…
- O Boże…  A co to jest?

Po trzech semestrach studiowania nie jestem zaskoczona żadnym z powyższych zdań i ich pochodnymi. A mojej babci to nawet nazwę kierunku dzielnie literowałam, by się pochwalić mogła co tam wnuczka studiuje. Odkryłam także, że jest to dobry trik przy zawieraniu nowych znajomości (szczególnie na imprezach). Pytanie o to co ja właściwie na tych studiach robię, sprawia, że zarówno ja, jak i rozmówca bawimy się wspaniale. On - zgadując, ja - wysłuchując nierzadko fascynujących odpowiedzi.
Chętnie tłumaczę, wyjaśniam, odpowiadam na pytania, rozwiewam wątpliwości, bo w niewiedzy i ciekawości nie ma nic niewłaściwego. Przecież musi ona z czegoś wynikać! I nie mogę powstrzymać się tutaj przed przytoczeniem anegdoty, którą usłyszałam podczas praktyk wakacyjnych w pracowni rentgenowskiej. Historia dotyczyła mężczyzny, który podjął studia na kierunku elektroradiologia z przekonaniem, iż po ich ukończeniu będzie naprawiał radia. Dziwnym trafem, nie zraziła go medyczna terminologia, cierpliwie czekał na tematy pokrywające się z jego zainteresowaniami. Podobno wytrzymał zadziwiająco długo zanim zrezygnował!

Najprościej mówiąc, elektroradiologia to kierunek dotyczący wykonywania badań, m.in. RTG, tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego, EEG czy EKG. Badań, a co za tym idzie, możliwości zatrudnienia (przynajmniej w teorii) jest wiele  – technik elektroradiologii odgrywa istotną rolę w radioterapii, medycynie nuklearnej czy, na przykład, badaniach audiometrycznych (badania słuchu). Dziś jednak nie chciałabym skupiać się przekazywaniu Wam mojej, póki co wybrakowanej, wiedzy. Nie czuję się wystarczająco kompetentna, by udzielać Wam informacji związanych z procedurami medycznymi. Na razie jedyne, co mogę zrobić, to przedstawić Wam moją drogę i owy kierunek z perspektywy studenta i postaram się to uczynić jak najlepiej tylko potrafię.

Sama o tym kierunku dowiedziałam się jakiś czas po maturze - przypadkiem, przeglądając strony różnych uczelni, nie mając określonych pomysłów na dalszą drogę edukacji. Nie miałam więc możliwości rozważania studiowania elektroradiologii podczas nauki w szkole średniej, czego żałuję. Jest duże prawdopodobieństwo, że wówczas nie próbowałabym usilnie przyswoić w istocie nieprzyswajalną dla mnie nauki chemii (która wydawała mi się niezbędna do podjęcia studiów związanych z medycyną) i może podjęłabym się pisania matury z fizyki, do której jakoś zawsze było mi nieco bliżej. I biorąc pod uwagę to, co napisałam powyżej odnośnie moich zainteresowań i słabości, nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w roli farmaceutki, fizjoterapeutki, pielęgniarki, ratownika medycznego czy położnej. Dopiero, gdy trafiłam na elektroradiologię poczułam, że to może być coś dla mnie – zależało mi bowiem na tym, by po ukończeniu studiów mieć „fach w ręku”, coś w miarę określonego w ramach umiejętności zawodowych, w kontraście do wiecznie niepewnej działalności artystycznej. Moim marzeniem było znaleźć taki zawód, który daje opcję realizacji zadań związanych z zainteresowaniami medycznymi, ale nie zdominuje stuprocentowo życia (jak choćby kierunek lekarski), nie wymaga poświęcenia mu całej swojej energii i czasu i nie eliminuje możliwości rozwijania się w dziedzinie twórczości oraz działań kreatywnych. Na etapie studiów udało mi się osiągnąć tę upragnioną równowagę, lecz czy będę w stanie osiągnąć ją w pracy zawodowej, o ile taką podejmę - czas pokaże. Skłamałabym jednak, gdybym napisała, że nie gorszych przeżywam momentów, czasem nawet takich, w których mam ochotę studia rzucić – oczywiście, że one raz na jakiś czas się przydarzają. Zwykle jednak po niedługim czasie uświadamiam sobie, że trudno byłoby mi znaleźć inny kierunek, na których bym się odnalazła, ponieważ pomimo umiłowania do tworzenia tekstów lirycznych i epickich, uczyć lubię się procesów, z których jedno działanie wynika z drugiego i treści konkretnych, które można spisać w punktach, zamknąć w schematach czy wyliczyć.

Jednym z powodów, dla którego uznałam, że stworzenie tego postu będzie uzasadnione było to, iż zapragnęłam zasygnalizować istnienie takiej możliwości rozwoju - może dzięki temu Wam lub Waszym bliskim zaoszczędzę kilku dylematów. Ponadto, chciałabym po prostu zachęcić Was, czyli docelowo uczniów biol-chemów, biol-chem-fizów (do tej grupy ja się zaliczałam), biol-chem-angów czy innych pokrewnych rozszerzeń w szkole średniej, do studiowania elektroradiogii - kierunku, który nazwałabym medyczno-techniczno-społecznym, bo to nie tylko obsługa aparatury elektromedycznej, lecz także, a może przede wszystkim, stały kontakt z pacjentem w trakcie terapii czy procesu diagnostycznego.


Z moich obserwacji nieznajomość elektroradiologii jako możliwości kształcenia wynika z kilku czynników, m.in.:

  • Jest to stosunkowo nowy kierunek kształcenia w ramach studiów dziennych. Większość osób pracujących aktualnie w zawodzie ukończyło studium, jednakże w ciągu mojej krótkiej przygody z praktykami, spotkałam wśród nich kilka takich, które zdecydowały się na studia licencjackie – z bogatym doświadczeniem zawodowym, poszerzają swoje kompetencje, często wracając do nauki po latach. W moim odczuciu jest to bardzo cenne, bo zarówno zbytnia pewność siebie na początku drogi, jak i rutyna, potrafią być zgubne.
  • Niewiele osób ma możliwość podjęcia nauki (więc teoretycznie to, iż nie jest znany, działa na korzyść rekrutów) – mój rok liczy obecnie 21 osób, podczas gdy zaczynaliśmy w składzie nieznacznie przekraczającym liczbę 30.
  • Nieliczni mają świadomość istnienia zawodu elektroradiologa/technika elektroradiologii. Ten wniosek przyszedł mi do głowy po lekturze bloga dziewczyny chorującej przewlekle na chorobę Leśniowskiego-Crohna, która opisując badania, zawarła w poście informację, iż wykonywali je lekarze, co prawdopodobnie nie miało miejsca, bo zadania te należą właśnie do techników - choć oczywiście nie wykluczam możliwości istnienia lekarzy zaznajomionych z procedurami wykonywania zdjęć rentgenowskich (bo o nich była akurat mowa) i mających do tego prawo.
    Jeśli nie mieliście o tym pojęcia, będąc pacjentem, nie macie powodu do zmartwień czy wstydu – taka wiedza nie jest Wam niezbędna i żeby utwierdzić Was w tym przekonaniu, krótka historia:
    Uczestniczyłam w minionym semestrze w zajęciach, podczas których nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wykładowca nie wiedział, jaki kierunek jest jego słuchaczem i jakie są nasze zadania w potencjalnym przyszłym zawodzie. Dlaczego? Przez ponad połowę wykładu starał się uświadomić nam jak istotna w leczeniu pacjenta jest rehabilitacja (z czym oczywiście nie sposób się nie zgodzić) i usilnie wpajał nam, że jest to nasza rola (a do tego mam już pewne obiekcje i na pewno nie mam na ten temat jakiejkolwiek wiedzy).


Jako że zaletami przepełniłam już powyższe akapity, w poniższych punktach wypiszę to, co postrzegam jako wady (choć nie widzę przeszkód ku temu, by dla kogoś innego były to atuty):

  • Jeden przedmiot = wielu wykładowców, co często oznacza również niejednoznaczne wymagania. Zwykle zmieniający się dynamicznie prowadzący urozmaicają naukę przedmiotu, w końcu ciekawie jest wysłuchać różnych punktów widzenia, jednak problem pojawia się podczas przygotowań do zaliczenia, a to przysparza niepotrzebnego stresu. Zdarzają się sytuacje, w których to, co jest nieistotne w kontekście naszego kierunku według jednego wykładowcy, jest z kolei najważniejszym zagadnieniem w opinii drugiego.
  • Zajęcia w różnych lokalizacjach. Jeżeli studia kojarzą Wam się z wykładami, ćwiczeniami i seminariami odbywającymi się w jednym budynku a myślicie o podjęciu nauki na Wydziale Nauk o Zdrowiu UJ, właśnie w tym momencie powinniście zapomnieć o tej wizji. Dzień pełen zajęć to dzień pełen przemieszczania się, więc zaprzyjaźnienie się z krakowską komunikacją miejską i aplikacją typu "Jakdojade" to mus! Taka jest specyfika tego kierunku - zajęcia w wielu placówkach, związanych z różnymi dziedzinami medycyny. Pierwsze tygodnie dla kogoś kto nie zna miasta, będą bardzo trudne, ale skoro nawet mi udało się przetrwać i przyzwyczaić do tego, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że każdy da radę. Z drugiej strony... Ten przymus podróżowania po Krakowie umożliwia jego poznawanie.
  • Harmonogram zajęć, który zmienia się dynamiczniej niż kobiece nastroje. Plan zajęć na każdy tydzień jest jedyny i niepowtarzalny, więc trzeba skrupulatnie pilnować godzin i miejsc. Często w ciągu jednego dnia jest to kilka przedmiotów, w różnych budynkach, od rana do wieczora, z przerwami. Stanowi to trudność dla tych, którzy chcieliby w trakcie studiów pracować. 

Zakończę zawsze wyczekiwanym przez studentów zdaniem - na dziś wystarczy!
Czy słyszeliście wcześniej o elektroradiologii czy też dzięki mnie zetknęliście się z nią po raz pierwszy? Czy dowiedzieliście się czegoś nowego z mojego postu? Czy coś Was zaskoczyło, rozbawiło, zachęciło lub przeciwnie - zniechęciło?
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, zadawajcie je w komentarzach/w wiadomości prywatnej/mailowo, chętnie na wszystkie odpowiem lub stworzę na ich podstawie kolejną notatkę! :)

Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Przyszlosciowy kierunek, moja koleżanka również go ukończyła 😊 podziwiam, bo to nie.moje klimaty... Świetny post, ciekawie opisany zawód ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko się słyszy o takim kierunku, choć jest bardzo przyszłościowy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że bardzo dobry kierunek wybrałaś, na pewno po tym dobra praca będzie. Ja się zdecydowałam na szkołę w kierunku technik masażu i wiem, że na masażystów też jest zapotrzebowanie więc jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, żeby robić coś czym jesteśmy w stanie się realnie zainteresować i z czego potrafimy czerpać przyjemność. Powodzenia! :)
      I bardzo dziękuję za dodanie do obserwowanych!

      Usuń
  4. PS. Twój blog jest świetny, więc dodałam do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to czytam to przypominają mi się moje zabawne historie związane z nazwa kierunku, który studiowałem, a mianowicie etnologia. Rozmówca z reguły wydawał się zainteresowany nazwą kierunku i ciągnął wątek, prowokując mnie do przybliżenia kierunku. Później czyli po kilkudziesieciu sekundach najczęściej przychodził etap znużenia czyli ci co chcieli tylko tak pogadać odpadali i najczęściej zmieniali temat lub przypomnieli sobie, że nie wyłączyli żelazka:)) i to było najlepsze. Ale Byli też tacy co faktycznie wydawali się zainteresowani i cierpliwie słuchali, wtedy wpadałem w pułapkę i pozwalałem sobie na dłuższy wywód i gdy już dobrnąłem zadowolony do końca swojej historii wówczas, niektórzy mówili "ok" lub "dzięki" i też odchodzili ale byli też żywnie zainteresowani i nawet dopytywali o szczegóły. Gdy już poczułem, że ziarno padło na podatny grunt...padało wówczas najmniej spodziewane ale jakże kluczowe pytania - "Stary jak ty łapiesz te motyle?" Albo ktoś rozmawiał między sobą "słuchaj co on studiuje?" odp. "nie wiem ale chyba coś o rybach":))) Zawsze traktowałem to jako test pt. "kto cię słucha":))) Było to nawet pomocne bo wtedy wiedziałem komu poświęcić większą część czasu na rozmowę a komu odpowiedzieć tylko joł ziom:))). Martynko ale tak naprawdę chciałem powiedzieć, że świetnie to przedstawiłaś. Brakuje mi tylko w tym wszystkim co napisałaś odpowiedzi na jedno pytanie - jak ty łapiesz te motyle?????:))))). Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo ciekawy kierunek o ktorym wczesniej nie slyszalam:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem cieszę się, że mogłam uchylić rąbka tajemnicy!

      Usuń
  7. Ja kierunku nie studiuję a jednak to wiedziałam z czym to się je, świetna sprawa a i na pewno dobrze kształtuje. Mam nadzieję, że społeczeństwo zacznie się rozwijać nawet na etapie 'informacji' :) Obserwuje!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy kierunek, o którym wcześniej nie slyszałam, poczytam sobie o nim jeszcze. Już powoli muszę się zastanawiać nad kierunkami, ponieważ już niedługo będę musiała zdecydować się na coś, bo jak narazie to mam pustkę w głowie, super post!

    zapraszam też do mnie: https://gold-b3rry.blogspot.com
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie są to łatwe wybory, ale, na szczęście, zawsze można je zmieniać i próbować różnych rozwiązań. Życzę powodzenia!

      Usuń

Prześlij komentarz