I'm a little bit of everything


Że jednak mam potrzebę mówienia, nieudolnego ubierania myśli w słowa i podarowania im błogiej wolności - uświadamiam sobie, wpisując którejś nocy w przeglądarkę hasło "psycholog Kraków". Że ta chęć zgłoszenia się po pomoc wkrótce minie, bo ustąpi jej przekonanie, że nie jest konieczna (pewnie nastąpi to już o poranku) - wiem, dlatego podświadomie szukam innego rozwiązania i tym razem pierwsze hasło, które przychodzi mi go głowy, brzmi następująco - "blog".

Że może mam coś jeszcze do przekazania - coś, co samo przychodzi mi już wystarczająco naturalnie - jestem pewna, stojąc i prezentując ćwiczenia z kategorii wokalno-teatralno-dziwne moim uczniom, którzy je przykładnie powtarzają, bo są w stanie mi zaufać i uwierzyć w moje kompetencje. I chociaż nie znalazłam się na tym stanowisku dążąc bez ustanku do wyznaczonego celu, a raczej przypadek wziął mnie za rękę i posadził za klawiaturą pianina, tym razem jest mi tam bardzo wygodnie. Pomimo tego, że jestem wyłącznie zastępstwem, z doświadczeniem składającym się z półrocznej, poprzedzającej obecną, przygody z wcielaniem się w rolę nauczyciela, ze śpiewania na kilkunastu, może kilkudziesięciu, scenach, z uczestnictwa w warsztatach i w tym, co sprzedaje się najlepiej w autoprezentacji, czyli pewnym programie telewizyjnym.

Muszę przyznać, że zawsze kiedy zabieram się do pisania po dłuższej przerwie, dogłębnie wzrusza mnie moment, w którym słowa zaczynają płynąć - naturalnie, organicznie wręcz, powstawać. Gdy gram na klawiaturze komputera, prawie jak palce pianisty na klawiszach fortepianu. Porusza mnie to uczucie, że jest jeszcze we mnie coś, co kiedyś definiowało moją wartość - zdolności, predyspozycje. Najprościej mówiąc - że jeszcze wciąż potrafię pisać i jestem w stanie się tym cieszyć. 
Wzrusza mnie moment, w którym, z moją pomocą, słowa miarowo, rytmicznie, budują całość. Jest początek, forma, jakiś koniec. Chciałabym się od nich czegoś nauczyć i przenieść tę umiejętność kreowania czegoś kompletnego do swojego życia. Bo na razie przeżywam miliony startów i końców, bez żadnego konkretnego rozwinięcia. 

Mogłabym pisać o obejrzanych przeze mnie serialach, filmach, o ulubionych kosmetykach czy przepisach na pyszne śniadania, bo przecież poświęcam tym zagadnieniom większość moich dni, szczególnie wakacyjnych - i może kiedyś to zrobię. Jednakże choćby z tego powodu, że z niewiadomych przyczyn lubię iść pod prąd, utrudniać sobie co nieco, nie zamknę się w kilku kategoriach, hashtagach, jak teraz zwykło się robić - nie dlatego, że nie chcę, a dlatego, że nie potrafię. I nawet jeśli ma to być symbol mojej nieudolności w social mediach, czyli zagubienia w świecie, spróbuję sprawdzić czy naprawdę jest to konieczne i udowodnić, że autentyczność jest w cenie.
Pamiętam świat blogów sprzed kilku, może już nawet dziesięciu lat. Wtedy "blog z refleksjami" był miejscem w sieci, któremu warto było poświęcić odrobinę uwagi. Powtórzę i wyjaśnię, bo to naprawdę zaskakujące w kontekście rzeczywistości Snapchata - warto było poświęcić odrobinę uwagi myślom innego człowieka, jego rozterkom, poszukiwaniom. Każdy z autorów postami fundował sobie wówczas psychoterapię, zyskując przy tym niejednego słuchacza, jak i pacjenta w komentarzach. Obopólna korzyść. A dziś? Wspomniane "refleksje" równie dobrze mogłoby stać się synonimem dla "użalanie się", dlatego zdaję sobie sprawę, że mój eksperyment może się nie udać. Ale jeżeli ktokolwiek z czytelników uwierzy, że może tworzyć, rozwijać się i inspirować, nie będąc określonym w swoich zainteresowaniach czy upodobaniach, nie mając historii rodzinnej nadającej się do przedstawienia w telewizji, nie wyglądając wystarczająco "Instagramowo" - moja mała misja będzie spełniona. Nawet wtedy kiedy jedyną osobą, która w to uwierzy, będę ja. 
Terapia zakończona.

Będę tutaj.
Abyście mogli mnie poznać. Dam Wam się poznać. 
Abym mogła poznać Was. Abyście mogli poznać siebie.
Abym mogła poznać siebie.
Będziecie tutaj?

Komentarze

  1. Cieszę się, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To cudowne uczucie, że jest ktoś taki jak ja, kto potrafi spełniać się w formie pisemnej. Tyle że ty robisz to o wiele pewniej. Życzę Ci dalszych sukcesów w tym co robisz, a na Twojego bloga będę często wpadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fani pisania - łączmy się!
      Dobrze, że jesteś i chętnie zobaczę Cię tutaj ponownie :).

      Usuń
  3. heej;) zastanawiam się czy w przyszłym tyg(1.11-5.11) można cię zobaczyć w J-bie?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz