Urocza, nieświadoma, ze zbyt cienką kreską na powiece

Pisałam tutaj kiedyś: urocza, nieświadoma, ze zbyt cienką kreską na powiece. Pisałam tutaj o czymś, co nazywałam miłością, choć bałam się tego jak diabeł święconej wody. W tym czasie przemian - nagłych i niewymaganych, lecz koniecznych, jak się okazało - grzywka przysłoniła mi rzeczywistość, wypłowiały ambicje, choć na wyciągnięcie ręki mogłam mieć wszystko i więcej. Świat zmalał, znów to śmieszne słowo "życie" wydało mi się tylko iluzją, przy tym przekonaniu wciąż zresztą dzielnie trwam. I prześmiewcza jestem nieco, i ironiczna, bo inni wmawiają mi skutecznie, że taka moja natura. Kiedy prawda jest taka, że ja dla drugiego człowieka byłabym w stanie najwspanialsze gesty uczynić, gdyż jestem zdania, iż na mnie i tak nie warto marnować czasu. Bo wszystko z rąk mi wypada, bo wszystko mi się wymyka. 
Ladacznica. Nierządnica. Zdzira. "Kobieta wyzwolona". Piętnastolatka w kraju wolności. Mnóstwo ludzi znanych i tych mniej, chwila wielkiej radości - że się Ciebie docenia, lubi, kojarzy. Tłumy, tłumy, tłumy. Rozdałam kilka pustych pocałunków. Nie mam sobie tego za złe, wtedy różnicy nie robiło mi, czyją wargę przygryzę. Nie sprawiało mi to wcale radości - działo się jakby mechanicznie. Bez znaczenia. Nawet nie zapisały się te momenty w mojej pamięci. A zrodziło się z rezygnacji wielkiej jak ocean, zresztą nie tylko to. Człowiek stracony jest z poczuciem, że nie ma o co walczyć, że nie ma komu czy czemu być wiernym, wtedy takie wydarzenia mają miejsce. Spontanicznie. Bawiąc się, choć zabawa wcale nie przynosi radości. Żadnych korzyści. Tak czy inaczej, nie byłam indywidualnością - jedynie niewielkim ułamkiem byłam obłąkanego społeczeństwa. Rozbawione wyraźnie twarze. Dobrze widzieć was takich szczęśliwych. Niech tylko skończy się noc, niech tylko zbudzi się dzień... Oczy otworzyć będzie wam trudno. Królowie fałszu, nie mają odwagi stawić czoła porankowi.
 Tak, z niewyspania i wyczerpania wylałam trochę łez. Ze szczęścia także płakałam, bo przeżyłam najpiękniejszą przygodę jaka mogła mi się tylko przytrafić, wspominałam już tutaj o tym zresztą. Przede wszystkim jednak, najbardziej prestiżową szkołę życia skończyłam dzięki temu. Bolesny powrót do niczego. Kim była Mary, kim Mary jest, kim Mary będzie?
Wciąż rosła moja rezygnacja znacząco. Często w moich zapiskach pojawia się słowo rezygnacja. To nieco przykre, że na jej podłożu tak wiele się działo, lecz fakt ten nie mógł ulec zmianie. Nie wiem, gdzie podziała się moja wola walki. Wciąż kochałam. Tak jak pisałam tutaj niegdyś: jako urocza, nieświadoma, ze zbyt cienką kreską na powiece.
W połowie nieprzytomna przeżyłam więc kolejne miesiące. Bez zbędnych rewelacji, nie do końca rozumiejąc, że nie żyję już w świecie obłudy. Że tworzyła mi się najcudowniejsza, niemożliwie idealna i jakby przeznaczona, w końcu (chwilowo egoistycznie) moja rzeczywistość. Moja mała przestrzeń, nasze wielkie perspektywy. Szaleńcu - bo postanowiłeś odwzajemnić mi uczucia, które żywię do Ciebie od lat dwóch. Właściwie niczego nie postanawiałeś nawet, po prostu zacząłeś od pozostawienia pocałunku na moim czole. A o tym z kolei pisałam już niedawno. Z międzygalaktycznych odległości zbliżyliśmy się do siebie na tyle, by stanowić jedność. Czasem nawet oddychamy w tym samym tempie.

Teraz - kiedy kreska pół powieki mi zajmuje i prezentuje głęboką, kruczą czerń. Teraz - kiedy miłość wydaje się być spełniona i dojrzała. Teraz - kiedy mam swoją przystań i dom, mieszkanie dla mojej zagubionej duszy, które daje mi gwarancję, że nie zgubię się, nie stoczę. Teraz -
Kim była Mary, kim Mary jest, kim Mary będzie?

Komentarze

  1. najpiękniej napisane słowa, jakie było mi dane przeczytać. żałuję, że tak dawno nie wchodziłam na Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz